sobota, 15 marca 2014

Rozdział III

Zapraszam do czytania! :* 

Otworzyłam oczy. Przez zasłonięte okna nie wpadało ani trochę światła, dlatego miałam trudność ze zlokalizowaniem miejsca w którym się znajdowałam. Po kilku sekundach dzięki którym mój wzrok przyzwyczaił się do panującego mroku spostrzegłam kontury ładnie urządzonego pokoju z szafą, biurkiem i olbrzymim łożem w którym aktualnie leżałam. Chwila moment...co kurwa?! Wstałam jak oparzona, jednak nie należało to do jednych z moich najmądrzejszych pomysłów, gdyż tak szybko jak się podniosłam wylądowałam z powrotem na posłaniu z powodu zawrotów głowy. Wydarzenia, jak przewidywałam, z przed kilku godzin zaczęły porządkować się w mojej głowie, a mój żołądek uporczywie domagał się jedzenia. Klub,Matt,jego ręka... potrząsnęłam szybko głową, aby powstrzymać odruchy wymiotne. Zielone oczy... zapatrzona w ścianę zobaczyłam zielone oczy, które wpatrywały się we mnie kilkadziesiąt minut temu. Oczy, których powinnam się bać,unikać ich, ale moja podświadomość mi na to nie pozwalała. To spojrzenie sprawiło, że na moment poczułam się bezpieczna i zapomniałam o Matcie. Przypomniałam sobie jak właściciel oczu niósł mnie do samochodu i co chwile szeptał  " Nie bój się Lily, teraz jesteś bezpieczna". Trochę bardziej pewna siebie znów podjęłam próbę wstania, która tym razem przebiegła pomyślnie i biorąc głęboki wdech wyszłam z pokoju. Schodząc po krętych schodach, zostawiłam za sobą długi korytarz, który pomimo dużej ilości wolnego miejsca nie miał żadnych dekoracji na ścianach, oprócz dużego lustra zawieszonego poziomo do ściany. Oceniając swój wygląd w lustrze stwierdziłam że wyglądam okropnie. Duże fioletowe worki pod oczami, zdradzały mój nadmiar wypitego alkoholu, a rozmazany makijaż i rozczochrane włosy sprawiały, że osoba na dole mogła mnie wziąć za jakiegoś potwora. Przeczesałam dłonią włosy w nadziei że będą wyglądać lepiej, jednak to niezbyt pomogło. Stając pod schodami nie wiedziałam co mam robić. Wokół mnie panowała kompletna cisza, tak jakby nikogo oprócz mnie nie było w domu,jednak wszystkie światła były zapalone. I faktycznie: byłam sama. No ładnie. Westchnęłam i weszłam do pierwszego lepszego pomieszczenia, którym okazała się być kuchnia. Tak nagle mój żołądek przypomniał sobie o tym, że jest kompletnie pusty i powtórnie zaburczało mi w brzuchu, a widząc przygotowany talerz z kanapkami rzuciłam się na nie jak wygłodniały lew. Wzięłam do ręki karteczkę, która leżała obok naczynia i zaczęłam śledzić wzrokiem zamieszczony na niej tekst "Kanapki są dla ciebie. Wrócę ok. 23". Popatrzyłam na zegarek. 22:30. Po pochłonięciu wszystkich kanapek i herbaty, którą sobie zrobiłam, poszłam do łazienki, która znajdowała się w głębi domu, gdzie doprowadziłam swój wygląd do porządku. Będąc w łazience usłyszałam głuchy odgłos opadanych kluczy na komodę, dlatego jak najszybciej ruszyłam w stronę ogromnego hallu w nadziei, że lokator powrócił. Gdy podeszłam do szafki, jednak nic oprócz jakiś papierów, które leżały tu pewnie przez dłuższy czas, się nie zmieniło. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do kuchni, żeby umyć pozostawione przeze mnie naczynia.
- Widzę, że już wszystko jest okey, tak? -Słysząc nagły głos kogoś za moimi plecami, krzyknęłam, a przez mój podskok, kubek, który trzymałam dotychczas w ręce rozbiła się z głośnym brzdękiem na podłodze.. Odwróciłam się przybierając jedną z obronnych pozycji, których nauczył mnie Luke i zetknęłam się prosto ze zirytowanym spojrzeniem intensywnie zielonych tęczówek.
- No jacież pierdziele patrz co zrobiłaś! - Krzyknął chłopak odwracając rozgniewany wzrok na kawałki szkła spoczywające pod moimi nogami.
- Gdybyś mnie nie przestraszył, to kubek nadal byłby w całości, Harry - Specjalnie dałam nacisk na jego imię w sumie nie wiedząc czemu to robię. Chłopak uniósł zdziwione spojrzenie na mnie, po czym roześmiał się na całe pomieszczenie, co spowodowało, że na moje policzki wkradły się dwa purpurowe rumieńce, nie znając powodu jego reakcji. Speszona odwróciłam wzrok.
- Ratuję cię z rąk potencjalnego gwałciciela, kładę w swoim łóżku i zostawiam samą w domu będąc przekonanym że taka mała osóbka jak ty nie rozwali mi go na kawałki, przygotowuję ci jedzenie, a ty zwalasz na mnie, że rozwalony przez ciebie kubek jest tak naprawdę moją winą! Jesteś żałosna. - Powiedział powstrzymując swój ironiczny śmiech. Jego słowa lekko mnie zabolały, mimo tego, że po części miał rację. W tym samym czasie chłopak wyminął mnie, pochylając się nad rozbitym naczyniem.
- Wiesz wydaje mi się, że to nie Matt jest potencjalnym gwałcicielem, jeśli pierwsze co zrobiłeś z nieprzytomną dziewczyną to było położenie jej w swoim łóżku... - Zanim zdążyłam ugryźć się w język, prawie niedosłyszalny szept opuścił moje usta. Usłyszałam jak większe kawałki szkła, które udało się pozbierać Harremu trafiają znowu na podłogę, tym razem rozpryskując się na małe kawałeczki. Wzdrygnęłam się i popatrzyłam prosto w oczy chłopaka, które w jednej chwili przybrały zupełnie czarną barwę.
- Ty kurwa nic o mnie nie wiesz - z jego ust wydostał się stanowczy warkot, a pięść zielonookiego wylądowała z donośnym hukiem na blacie. Cofnęłam się kilka kroków. Miał rację, nic o nim nie wiedziałam, ale widząc jego reakcję, mogłam domyślać się, że trafiłam w jeden z czułych punktów Harrego. Brunet znów pochylił się nad kupką szkła, a ja żeby nie stać bezczynnie, poszłam w jego ślady. Czułam na sobie jego zaskoczone spojrzenie, gdy kucnęłam obok niego, ani trochę nie będąc wystraszoną jego nagłym wybuchem. Chłopak nic nie powiedział tylko kontynuował wykonywaną czynność. W pewnym momencie Harry syknął i zaciągając bardziej powietrze przyłożył swój palec do ust.
- Pokaż - Wyciągnęłam w jego stronę dłoń z lekkim uśmiechem na twarzy, a chłopak po kilku sekundach zastanawiania się, podał mi swoją z kompletnym brakiem jakichkolwiek emocji w oczach. Ze wskazującego palca bruneta spływała dość szybko czerwona strużka krwi, a w opuszku palca tkwił mały kawałek szkła.
- Chodź, trzeba to wyciągnąć - Podniosłam się z pozycji kucającej, a chłopak bez słowa powlókł się za mną do łazienki, z którą już wcześniej miałam okazję się zapoznać. Harry oparł się o blat od umywalki i przyglądał się moim poszukiwaniom apteczki, wyciągając odłamek szkła.
- Druga szuflada od góry - Powiedział beznamiętnym tonem. Skinęłam głową i wyjęłam potrzebne rzeczy ze środka. Podeszłam do lokatego i chwytając delikatnie za zraniony palec, odkręciłam wodę utlenioną.
- Będzie szczypać, prawda? - Popatrzyłam rozbawiona w oczy chłopaka szukając w nich chociaż trochę potwierdzenia na to, że żartował, jednak widząc jego lekko przerażone spojrzenie spoczywające na białej buteleczce zrozumiała, że Harry mówił całkiem poważnie.
- Tylko trochę - Wylałam ciecz na ranę, a chłopak ponownie syknął. Po kilku sekundach napięte mięśnie chłopaka znów powróciły do normalnego stanu, a gdy dokończyłam opatrunek kończąc go przyklejonym plastrem, podniosłam swój wzrok na twarz bruneta. Chłopak patrzył na mnie ciekawskim spojrzeniem, jakby próbował wywiercić mi dziurę na wylot.
- Przepraszam za tamto w kuchni, nie powinnam tego mówić szczególnie,jak miałeś rację, nic o tobie nie wiem. Dziękuję, że mnie uratowałeś. Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna - Uśmiechnęłam się lekko po czym opuściłam łazienkę, zostawiając wmurowanego moimi słowami chłopaka samego. Skierowałam się do sypialni po swoją torebkę, po czym zeszłam na dół do hallu. Gdy ubierałam te cholerne obcasy i skórzaną kurtkę, w której poszłam na imprezę, Harry wyłonił się w drzwiach od łazienki.
- Dokąd idziesz? - Zapytał znów tym samym, zimnym tonem co wcześniej.
- Do domu. Muszę wrócić przed rodzicami - Odparłam zgodnie z prawdą, nie do końca będąc przekonaną, że słusznie mówię o tym chłopakowi.
- Nigdzie nie pójdziesz - Popatrzyłam na niego wielkimi oczami, a Harry zdając sobie sprawę z wypowiedzianych przez niego słów, spuścił głowę. - Nie sama. Jest prawie 12 w nocy. Chcesz trafić na drugiego Matt'a to proszę bardzo, ale tym razem nie będę już robić za Romeo, bo rozwalisz mi kolejny kubek. - Wyraz twarzy chłopaka był poważny, ale przy ostatniej części zdania na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech dopełniony dwoma dołeczkami w policzkach. Również się uśmiechnęłam.
- I tak byś mnie uratował - Powiedziałam po czym wyszłam z domu. Dochodząc do końca ulicy usłyszałam cichy ryk silnika wydawany przez samochód, który jechał teraz równo z tempem mojego chodu.
- Nie znam bardziej upartej dziewczyny od ciebie, serio - Za spuszczoną szybą pojawiła się głowa Harrego.
- Chyba wezmę to za komplement - Powiedziałam śmiejąc się i nurkując na miejscu pasażera. Chłopak prychnął pod nosem i pogłaśniając bardziej muzykę, ruszył z piskiem opon w otaczającą nas noc.


Witajcie kochani! Przepraszam was, że taki krótki, ale tak jak pisałam w ogłoszeniu mam karę na kompa itd. itp. i naprawdę jestem zadowolona z tego, że chociaż tyle udało mi się napisać! <3 Mam nadzieję, że jednak kolejny rozdział pojawi się trochę szybciej, bo mam już pomysł a akurat mam dni weny więc... :D kto wie ;p Pozdrowionka dla wszystkich czytelników i oczekuję, na naprawdę dużą ilość komentarzy, bo poprawiło by mi to 1000000000000 razy humor! ;* <3 Ps: jeśli są jakieś błędy to poprawię je później ;) 

środa, 19 lutego 2014

OGŁOSZENIE

Hej kochani, piszę szybką notkę, bo w ogóle nie powinno mnie tu być. Chciałam wam powiedzieć, że mam małe problemy i pewnie przez najbliższe dwa-trzy tygodnie nie dodam żadnego nowego rozdziału. Oczywiście będę je tworzyła na kartkach, ale przepisanie potem tego wszystkiego trochę mi zajmie, więc proszę was bardzo o wyrozumiałość :) mam nadzieję, że nie jesteście na mnie aż tak bardzo źli bo to w ogóle jest cud że mogę wam to teraz napisać. Całuski dla was kochani i jeszcze raz bardzo przepraszam :c do zobaczenia wkrótce! <3 




Loooove you.... <3

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział II

Od trzydziestu minut siedziałam bezczynnie wpatrując się w swoje lustrzane odbicie. Piosenki lecące na całą głośność z odtwarzacza sprawiały, że czułam się w końcu w pełni szczęśliwa. Jak co piątek moich rodziców nie było w domu, ponieważ zapraszani byli na pewnego rodzaju bale,bankiety czy przyjęcia. Zazwyczaj musiałam chodzić razem z nimi, jednak dzisiaj wymignęłam się symulując ogromnym bólem brzucha. Max dzięki bogu nocował u jednego z kolegów, dlatego nie miałam żadnego problemu z wieczornym wyrwaniem się na imprezę. Luke miał zjawić się u mnie za niecałe czterdzieści-pięć minut, a ja nadal nie miałam pojęcia w czym pójdę. Wywalając wszystko z szafy w końcu zdecydowałam się na czarną sukienkę,którą niedawno kupiłam razem z mamą. Do tego mocny makijaż, szpilki i czarna torebka i przeglądając się w lustrze mogłam stwierdzić, że chyba wyglądam w porządku. To była moja druga impreza na Manhattanie, dlatego tym bardziej starałam się wyglądać dobrze, szczególnie, że za pierwszym razem niezbyt się popisałam swoją inteligencją... Z rozmyśleń wyrwało mnie lekkie stukanie czymś o szybę. Podeszłam do okna i gdyby nie moja zwinność,oberwałabym kamykiem w sam środek twarzy. 
- Czy ciebie kompletnie powaliło?! - Krzyknęłam poirytowana do Luk'a, któremu od razu mina zrzedła widząc mnie całą czerwoną. Chłopak roześmiał się, otwierając na pokaz drzwi od swojego mercedesa i wskazując mi tym samym, że mam zejść na dół. Zamknęłam szczelnie okno, chwyciłam w przelocie komórkę i inne potrzebne rzeczy i chowając je do torebki, wyszłam na dwór. Blondyn opierał się o auto mierząc mnie wzrokiem z góry do dołu. Wyminęłam go i wsiadłam na miejsce pasażera, do którego drzwi cały czas trzymał otwarte.
- Luke proszę cię, nie gap się na mnie jak napalony zbir tylko ruszaj - Wystawiłam w jego stronę język, na co chłopak odpowiedział tym samym i potrząsając z otępienia głową,zrobił to co powiedziałam, po czym sam wskoczył na miejsce kierowcy. Wyłożyłam się wygodnie na siedzeniu, ponieważ nasza droga miała trochę potrwać. Luke ściszył radio i co chwilę przyglądał mi się w ciszy. Posłałam w jego stronę lekki uśmiech, na co blondyn odwrócił swoje spojrzenie.
- Luke,wszystko w porządku? - Zdziwiło mnie trochę zachowanie chłopaka. Gdy stanęliśmy na światłach,mój przyjaciel wypuścił ciężko powietrze z ust i opadając na fotel,odwrócił wzrok na samochodową szybę. Wyciągnęłam rękę i położyłam ją na spiętej dłoni chłopaka,chcąc dodać mu tym samym pewnego rodzaju otuchy. Blondyn wzdrygnął się lekko,jednak nadal pozostał w tej samej pozycji.
- Nie powinienem cie tam zabierać - Luke oparł swoje czoło o taflę szkła. Nie wiedziałam zbytnio co mu odpowiedzieć,ponieważ naprawdę nie powinnam iść na tą imprezę. Nie tylko ze względu na mojego ojca, ale też dlatego,że nie do końca byłam tam bezpieczna. A oczywiście akurat moje bezpieczeństwo było jedną z najważniejszych rzeczy dla osiemnastolatka. Uśmiechnęłam się sama do siebie i mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka,który tym razem popatrzył prosto w moje oczy.
- Luke,wiem że nie powinnam tam iść po ostatnim razie. Nawet nie wiesz jak doceniam to,że się o mnie martwisz,ale obiecuję ci że dzisiaj będę ostrożniejsza. Nie zawracaj sobie głowy tym wszystkim,proszę. Chcę móc normalnie spędzić wieczór z moimi przyjaciółmi - Mówiąc to dotknęłam rozgrzanego policzka chłopaka. Luke znów wypuścił powietrze z ust i ręką przejechał po swoich włosach
- Yh,dobrze - Chłopak ruszył dalej,a ja zadowolona z efektu powtórnie opadłam na wygodne siedzenie, ale tym razem pogrążając się w myślach.

Gdy wtedy przekroczyłam próg klubu niezbyt wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Po raz pierwszy byłam na tego rodzaju imprezie i wszystko wydawało się takie inne,nowe. W końcu wyrwałam się z pod klosza ojca,który od małego wychowywał mnie na idealną córeczkę,którą i tak z dnia na dzień przestawałam być. Zajęliśmy z przyjaciółmi stolik oddalony znacznie od wejścia i po zamówieniu zimnych napoi pogrążyliśmy się w dyskusji. Po pierwszych miesiącach spędzonych w Downtown nie byłam jeszcze dobrze zorientowana, dlatego moim przyjaciołom aż oczy świeciły się z radości, że będą mogli przekazać mi swoją wiedzę na temat tego miejsca. Zatracając się w opowieści Troian dotyczącej jakiegoś nauczyciela ze szkoły, omiotłam wzrokiem pomieszczenie w którym się znajdowałam. Ci ludzie, którzy przychodzili tu dla zabawy, zrelaksowania, pewnego rodzaju odpoczynku prowadzili wspaniałe życie. Byli wolni, niezależni i w mojej głowie pojawiła się myśl czy oni w ogóle zdają sobie sprawę z tego jak niektórzy im zazdroszczą. W pewnym momencie moją uwagę przykuła czwórka chłopaków siedząca zupełnie po drugiej stronie klubu. Z tego co mogłam wywnioskować byli starsi ode mnie o dobre dwa lata i na pewno nie należeli do osób, z którymi można by było uciąć sobie luźną pogawędkę. Na twarzy jednego spostrzegłam głębokie blizny, które niemal całe ją pokrywały. Blizny zadane od czegoś ostrego i lekkiego. Noża. Nagle jego spojrzenie spoczęło dokładnie w moich zielonych tęczówkach, a nieznajomy uśmiechnął się w taki sposób, że moim ciałem zawładnęły bardzo nieprzyjemne dreszcze. Chłopak nadal z szatańskim uśmieszkiem wymalowanym na twarzy, szepnął coś do swoich koleżków, po czym wstał od stołu i ruszył dokładnie w moją stronę. Natychmiast powróciłam wzrokiem do moich przyjaciół, a mój przyspieszony oddech i paznokcie wbijające się boleśnie w uda sprawiły,że zalałam się cała potem.
- Cześć niunia - Głos, który wydała osoba stojąca przede mną odbił się po mnie niczym uderzenie w gong. Moi przyjaciele, którzy przez cały czas pochłonięci byli rozmową siedzieli teraz wpatrując się w ogromnego faceta z totalnym zdezorientowaniem.
- Czego od niej chcesz? - Luke prawie natychmiast podniósł się z siedzenia i przybierając grobową minę stanął przede mną w ten sam sposób zasłaniając mnie swoim ciałem. Luke...
- Nie mówiłem do ciebie gnoju, tylko do tej uroczej blondynki schowanej za tobą - Wyraz twarzy nieznajomego w jednej sekundzie zmienił się na zupełnie mroczny, a z jego oczu buchnął żywy ogień, zresztą tak samo jak z oczu Luka. Moje zbielałe kostki zaczęły tak niemiłosiernie boleć,że zrezygnowałam z dalszego zaciskania paznokci. Nie mogłam pozwolić na to, żeby mojemu przyjacielowi coś się stało. Gdyby tak...nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia. Wykonałam szybki ruch i pochwyciłam dłoń blondyna co tylko on mógł zauważyć.
 Chłopak popatrzył na mnie z pewnego rodzaju bólem w oczach i odwzajemnił mój uścisk. Posłałam w jego stronę lekki uśmiech by dodać nam obydwu otuchy i podążając jego śladem, podniosłam się z kanapy patrząc prosto w oczy faceta, na którego twarzy widniał teraz triumfalny uśmiech.
- Mała, jeśli chcesz posłuchać o czym gadamy z koleżkami z chęcią przyjmiemy cie do naszego stolika
- Ona nigdzie z tobą nie pójdzie - Luke wyrwał się
do przodu, jednak w porę go powstrzymałam, szeptając w jego stronę, że nie warto. Obcy pochylił się nieznacznie w naszą stronę tak, że dzieliło go od twarzy Luka kilkanaście centymetrów.
- Powiedziałem ci sukinsynie, żebyś zamknął ryj, bo nie pytam o to ciebie czyż nie?! - W ostatniej chwili odepchnęłam Luka za siebie, a po chwili poczułam tylko mocne uderzenie w policzek z pięści i coś zimnego zderzającego się z moimi plecami.
- Lily! - Po całym klubie rozległ się przeraźliwy krzyk dziewczyn,jednak ja byłam zbyt oszołomiona żeby chodź podnieść powieki - O Boże! Lily błagam otwórz oczy! - Zrozpaczony głos Shay, której jedna ręka znalazła się pod moją głową natomiast druga złączyła się z moją własną.

- Shy, nic mi nie jest. Po prostu głowa mi odpada,
tyle - Powiedziałam uśmiechając się i otwierając oczy. Moja przyjaciółka płakała, ale widząc mój uśmiech sama zaśmiała się przez łzy.
- Lily! Ale ty oberwałaś w głowę o posadzkę! I jeszcze pięścią w policzek! Na pewno nic ci nie jest? Musimy jechać do szpitala!
- Nie! Nie możemy! Jeśli mój ojciec się o tym dowie to koniec z jakimkolwiek wychodzeniem z domu Shay! Kto jak kto ale ty to wiesz. - Krzyknęłam trochę spanikowana. Jeśli rodzice dowiedzieliby się, że w ogóle opuściłam dom pod ich nieobecność, nie mówiąc im o tym i przy okazji jadąc do najgorszej dzielnicy w Manhattanie, zaczęłoby się znowu piekło jakie miałam przedtem.
- Oh, Lil - Przyjaciółka pomogła mi wstać i zamknęła mnie w mocnym uścisku. Zaraz potem dołączyły do nas Lucy i Troian. Gdy odsunęłyśmy się od siebie zauważyłam, że w klubie panuje ogromny chaos. Jakaś dziewczyna kazała mi usiąść, gdy w tym samym czasie druga przyniosła mi szklankę wody. Rozglądając się dookoła nigdzie nie mogłam znaleźć tej czwórki facetów, ani Luka.
- Luke! Gdzie on jest? - Gwałtownie wstałam co nie było zbyt dobrym pomysłem,bo gdyby nie Lucy już dawno znów leżałabym na podłodze.
- Wyszedł przed klub zaczerpnąć świeżego powietrza - Skinęłam głową w stronę Shay dziękując jej za informację i ruszyłam w stronę wyjścia. Znajdując się na świeżym powietrzu mocniej wciągnęłam powietrze do ust i widząc chłopaka siedzącego na krawężniku z głową w dłoniach, usiadłam obok niego. Luke podniósł zaciekawione spojrzenie i widząc moją twarz bez słowa przytulił mnie do siebie.
- Lily przepraszam. To ja powinienem tam stać a nie ty. To ja powinienem oberwać... - 
- Luke, proszę przestań. Żadne z nas nie powinno tam stać. Nie obwiniaj się bo to nie jest twoja wina, tylko moja. Nie powinnam na niego patrzeć,reagować... przepraszam - Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Oh Lil - Staliśmy tak przytuleni przez kilka minut, aż do czasu kiedy dziewczyny zaniepokojone naszą długą nieobecnością wyszły na zewnątrz. W drodze powrotnej do domu nasunęło mi się na myśl jedno pytanie.
- Luke, tak właściwie to gdzie podziali się ci faceci? - 
- Uciekli Lily, uciekli - ...

- Lily? Już jesteśmy w Inwood. - Spokojny głos mojego przyjaciela wybudził mnie z dziwnego transu.
Samochód zatrzymał się,a kierowca zdążył odpiąć już swoje pasy. Wyjrzałam przez szybę,a światła dobiegające z wewnątrz klubu raziły w moje oczy.
- Chcesz tam iść? - Luke posłał w moją stronę badawcze spojrzenie. Uśmiechnęłam się i odpięłam swoje pasy w odpowiedzi,po czym wyszłam na ulicę. Wchodząc do zatłoczonego pomieszczenia rozejrzałam się podejrzliwie w poszukiwaniu jakiś niemile widzianych twarzy,jednak nikogo podejrzanego nie znalazłam.
- Oh przepraszam - Jakaś osoba przechodząca obok mnie przez przypadek szturchnęła mnie w ramię. Odwróciłam się w jej stronę i od razu spotkałam się z przepięknym błękitnym spojrzeniem. Poczułam jak moje policzki w kilka sekund robią się czerwone. Od kiedy ty się kurwa Lily tak często rumienisz?!
- Nic się nie stało - Na mojej twarzy zagościł przyjazny uśmiech,który chłopak od razu odwzajemnił. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem jednak zaraz usłyszałam za sobą głos przyjaciółki.
- Hej Lil,idziesz? - Troian przeniosła swoje spojrzenie na chłopaka po czym z powrotem na mnie.
- Tak tak - uśmiechnęłam się jeszcze raz w stronę nieznajomego i ruszyłam za dziewczyną. Docierając do barku przy którym siedziała cała grupka moich znajomych, zamówiłam jednego drinka i wdrapałam się na jedno z wysokich krzeseł. Dawne stoliki zniknęły, dając tym samym więcej miejsca tańczącym. Z głośników porozstawianych po kontach leciała donośna muzyka,a parkiet był prawie cały zapełniony ludźmi. Wypijając swoje zamówienie,zeskoczyłam z siedzenia i popatrzyłam na moich przyjaciół.
- Idziemy tańczyć? - Gdy o to zapytałam na ich twarzach zagościły szerokie uśmiechy,po czym wszyscy skierowaliśmy się na sam środek parkietu. Nie dbając o to ile osób się na nas patrzy dałam się ponieść skocznej muzyce. Po chwili poczułam lekki dotyk na ramieniu. Odwróciłam się w stronę niedawno widzianego chłopaka.
- Chcesz zatańczyć? - Blondyn wystawił w moim kierunku swoją dłoń,a ja bez namysłu za nią chwyciłam.
- Shay,jakby co to wiesz z kim mnie szukać - Mrugnęłam w stronę  dziewczyny na co ona tylko się zaśmiała i pomachała na pożegnanie. Przedzierając się przez tłum dotarliśmy do najmniej zatłoczonej części sali gdzie oplotłam ręce dookoła szyi chłopaka. Zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki, a jego dłonie ani na chwile nie opuszczały moich pleców.
- Jestem Matt - Na zaróżowionych policzkach chłopaka znów pojawiły się te urocze dwa dołeczki.
- Lily,miło mi - Po kilku przetańczonych piosenkach chłopak zaprowadził mnie do barku gdzie zamówił dla nas drinki i pochłonęliśmy się w rozmowie. Co chwile śmiałam się z opowiadanych przez niego historyjek,a on prawie po każdej zamawiał nam kolejną kolejkę. Po szczęściu historyjkach czułam,że w moim brzuchu zaczyna dziać się coś niedobrego.
- Zaraz wracam - Powiedziałam w stronę chłopaka,po czym pobiegłam prosto do opuszczonej toalety, w której zwróciłam całą zawartość żołądka. Opierając się o umywalkę popatrzyłam w lustro na swoje przeszklone oczy,po czym poprawiając włosy i trzymając się za brzuch,wyszłam z pomieszczenia. Nagle coś z ogromną szybkością przygniotło mną o ścianę tak, że uderzyłam się w to samo miejsce co ostatnio. Co jest?! Otwierając oszołomiona oczy,zetknęłam się z natarczywym spojrzeniem Matt'a,który unosząc moje obydwa nadgarstki nade mnie,gwałtownie się do mnie zbliżył
- Jesteś taka niewinna,taka nieświadoma,taka naiwna - Z ust chłopaka wydobył się cichy warkot,a sam przycisnął mnie bardziej do zimnej powierzchni. Syknęłam z bólu,a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Pomocy! Matt błagam cię wypuść mnie - Starałam się przebić głosem  muzykę,co sprawiło że blondyn po raz kolejny się zaśmiał
- Krzycz krzycz mała, i tak cię nikt nie usłyszy - Kończąc to zdanie chłopak wbił się boleśnie w moje usta, na co jęknęłam donośnie i zaczęłam się miotać. Matt czując mój opór tylko bardziej zbliżył się do mnie sprawiając w ten sposób,że nasza ciała praktycznie całe się stykały,a ja nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Jedna z jego rąk oderwała się od moich zbolałych nadgarstków i zaczęła sunąć po mojej nodze w górę do linii sukienki.
- Luke - zaskomlałam w usta chłopaka na co tylko wzmocnił swój pocałunek. W pewnym momencie Matt został ode mnie gwałtownie odepchnięty, a ja nie mogąc utrzymać równowagi zsunęłam się po ścianie. Nie patrząc na osobę,która odepchnęła go ode mnie, podwinęłam nogi i schowałam pomiędzy nie głowę nie kontrolując już swoich łez.
- Ty pieprzony gnoju! Jak ty kurwa śmiałeś się ją tknąć?! - głos który usłyszałam wydał mi się skądś znajomy,jednak słona ciecz spływająca po moich policzkach uniemożliwiła mi widoczność. Słyszałam tylko głuche odgłosy uderzania i ciche skomlenie Matt'a. Gdy udało mi się ujrzeć kontury postaci zobaczyłam blondyna leżącego na podłodze i drugą osobę pochyloną nad nim i uderzającą co chwile chłopaka pięściami. Poruszyłam się niespokojnie, a obraz przed moimi oczami zaczął się rozmazywać. Czyżbym mdlała? Napastnik słysząc mój ruch odwrócił się w moją stronę,w tym samym czasie w którym moja głowa spoczęła na zimnej posadzce, a wzrok już prawie całkowicie się zatracił. Nieznajomy podbiegł do mnie i klęknął obok mnie podkładając swoje duże dłonie pode mnie i podnosząc mnie,przyciągając prosto do twardego torsu. Przez ułamek sekundy zdążyłam zobaczyć jeszcze kolor oczu chłopaka. Oczu,które wydały mi się tak dobrze znane. Harry.
- Nie bój się Lily,teraz jesteś bezpieczna - usłyszałam za nim całkowicie pochłonęła mnie ciemność.

Hah! Wyrobiłam się! :D No więc II rozdział za nami i mam nadzieję, że wam się spodoba, ponieważ naprawdę włożyłam w niego wiele wysiłku,a za dwie godziny "wstaje" po wyjeżdżam do Austrii <3 Dziękuję bardzo za miłe komentarze pod I rozdziałem i mam nadzieję, że pod tym również się takie znajdą :) Pozdrawiam was serdecznie kochanie xo 

 
ubrania dziewczyn na imprezie
 


poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział I

Gdy pierwsze promienie słoneczne zaczęły pojawiać się nad horyzontem,ja siedziałam już na balkonie obserwując to przepiękne zjawisko jakim jest wschód słońca. Czując chłodny wiatr na swojej skórze,opatuliłam się szczelniej cienkim sweterkiem,a moje ręce mocniej zacisnęły się na kubku z letnią,do połowy wypitą kawą. Wszyscy w domu,łącznie z moim dziewięcioletnim bratem Maxem jeszcze spali,dlatego byłam szczęśliwa mając chwilę ciszy tylko dla siebie. Zostało mi półtorej godziny do rozpoczęcia lekcji,dlatego w spokoju zeszłam na dół i na palcach podeszłam do ogromnej lodówki, z której wyciągnęłam mleko,a następnie sięgnęłam po opakowanie płatków znajdujące się obok na blacie. Gdy kończyłam swoje śniadanie,usłyszałam kroki na schodach oznajmiające,że ktoś z rodziny również już wstał.
- Witaj kochanie - Mama w swoim puchowym, błękitnym szlafroku weszła do kuchni,przy okazji cmokając mnie w czoło.
- Hej mamo - Odpowiedziałam uśmiechając się do niej lekko. Rodzicielka podeszła do czajnika i nacisnęła na czerwony guzik oznaczający uruchomienie maszyny. Nieprzyjemny szum wypełnił cały dom. Kobieta otworzyła usta chcąc coś powiedzieć,jednak wyprzedził ją w tym ojciec wchodzący właśnie do pomieszczenia.
- Dzień dobry - Powiedział swoim jak zwykle,donośnym głosem
- Dzień dobry - Odpowiedziałyśmy z mamą w tym samym czasie. Spuściłam wzrok w miskę,grzebiąc niespokojnie w resztce płatków.
- Na którą masz dzisiaj do szkoły Lilliano? - Czułam jego spojrzenie na sobie,jednak naczynie na którym spoczywał mój wzrok pochłonęło całą moją uwagę.
- Na 8:20 tato - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Nienawidziłam jak mówił do mnie Lilliana. Czemu tak?! Czemu po prostu nie Lilly czyli tak jak każdy kto zna moje cholerne imię?! Tata tylko odburknął coś pod nosem, po czym zabrał się za zalewanie gotową już wodą przygotowanych przez mamę kubków. Nie dokańczając śniadania mruknęłam ciche "dziękuję" i odeszłam z powrotem do pokoju,by przygotować się do szkoły. Wzięłam szybki prysznic, a następnie owinięta w ręcznik wyszorowałam zęby i spinając włosy w wysoki kucyk, podeszłam do szafy z ubraniami. Wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy, które wpadły mi do rąk, po czym pakując do torby potrzebne rzeczy zbiegłam na parter.

 
- Ja wychodzę! - Krzyknęłam do rodziców, ubierając w tym samym czasie wysokie, beżowe szpilki. Jak na złość akurat w drzwiach od holu pojawił się tata i zbadał mnie wzrokiem od góry do dołu. Wymuszony uśmiech rozświetlił moją twarz.
- Ślicznie wyglądasz - Powiedział jak zwykle swoim obojętnym tonem.
- Dziękuję. Pa mamo! - I jak najszybciej wyszłam z domu. Podeszłam do krawężnika, przy którym stało moje audi r8  i zgrabnie weszłam do środka. Położyłam swoje dłonie na kierownicy i na chwilę przymknęłam oczy. Kochałam to auto. Było jedną z niewielu rzeczy, które tolerowałam w swoim otoczeniu. Jednak z drugiej strony nienawidziłam tego,że mój tata musiał podarować mi na szestnastkę właśnie TEN samochód. W zupełności wystarczyłby jakiś starszy model, ale akurat w tej sprawie nie miałam nic do gadania. Popatrzyłam w stronę domu prosto w okno od salonu,gdzie ujrzałam kamienną twarz mojego ojca,który jak zwykle odprowadzał mnie wzrokiem. Ze złości wbiłam mocniej paznokcie w kierownicę. Najlepiej jak tylko umiałam, uśmiechnęłam się słodko,po czym w pośpiechu odpaliłam samochód i ruszyłam przed siebie. Stając na pierwszym czerwonym świetle w bezpiecznej odległości od domu, jak zawsze ściągnęłam szpilki z obolałych już nóg i rzuciłam na tyły pojazdu,gdzie ześlizgnęły się pewnie pod siedzenie. Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym włączyłam radio. Po całym samochodzie rozległ się donośny dźwięk gitary elektrycznej z jednej z moich ulubionych piosenek. Widząc zielone światło, z piskiem opon ruszyłam dalej.
Podjeżdżając po ok. piętnastu minutach na szkolny parking, z łatwością znalazłam wolne miejsce i wyłączyłam silnik. Nie dbając o to czy ktoś właśnie mnie obserwuje, ściągnęłam z siebie kurtkę razem z bluzką i spodniami,wyciągając z torby inny komplet ubrań i zakładając zamiast tamtego. Chwyciłam czarne buty,które w ukryciu przed światem spoczywały pod fotelem i wsunęłam je na nogi. Przerzuciłam książki z torby do plecaka, a ze schowka wyciągnęłam czarny eyeliner i tusz do rzęs. Robiąc dość widoczny makijaż,stwierdziłam,że w końcu mogę bez wstydu wyjść z samochodu. Jak co dzień.

Idąc pewnym krokiem w stronę wejścia widziałam te wszystkie pary oczu, które to z mojego samochodu przenosiły spojrzenia na mnie i z powrotem. Po prawie pół roku nauki w tym liceum można było się przyzwyczaić do ciekawskich spojrzeń, które towarzyszyły mi codziennie, ale i tak nie rozumiałam co w moim audi było takiego wyjątkowego żeby ślinić się na jego widok. To było tak cholernie irytujące. Znajdując w końcu moją szafkę pośród setek innych,wrzuciłam do niej niepotrzebne podręczniki,zamieniając je z tymi na dzisiaj. Zamknęłam szafkę i krzyknęłam widząc za nią moją przyjaciółkę opartą o sąsiednią z ogromnym uśmiechem na twarzy. Dziewczyna zaczęła śmiać się na cały korytarz z mojej reakcji na co ja uderzyłam ją otwartą dłonią w czoło.
- Shay ty idiotko! Chcesz żebym dostała zawału?!
 - Też miło cię widzieć kochanie - Dziewczyna przytuliła mnie mocno do siebie,a ja odwzajemniłam uścisk. Shay była moją przyjaciółką od dzieciństwa. Mieszkałyśmy obok siebie w Melbourne, jednak w wieku czternastu lat przeprowadziła się wraz z rodziną do Londynu. Nigdy nie straciłyśmy kontaktu,ale tak strasznie za nią tęskniłam i aż skakałam z radości,gdy usłyszałam,że po trzech latach będziemy w końcu mogły znów się zobaczyć. Nasi rodzice byli i nadal są przyjaciółmi,a z racji tego,że ojciec Shay jest bardzo dobrym, bogatym architektem, mój tata jeszcze chętniej spędza czas w jego otoczeniu. Mama siedemnastolatki jest bardzo miłą osobą i świetnie się dogaduje z moją. Mają bardzo podobne charaktery,zresztą tak jak ja z przyjaciółką, co sprawia, że łączy je jeszcze większa przyjaźń i zrozumienie.
Ruszyłyśmy wzdłuż korytarza kierując się w stronę klasy, gdzie za kilka minut miała odbyć się pierwsza lekcja. Szłyśmy w komfortowej ciszy, idąc pewnym krokiem i patrząc tylko przed siebie.
- Uważaj jak łazisz - Warknęła osoba, która przechodząc właśnie obok, z całej siły uderzyła mnie ramieniem. Prychnęłam zdenerwowana pod nosem i odwróciłam się do niej w celu wygarnięcia braku kultury, jednak postać zdążyła zniknąć mi z pola widzenia. Dziwne.
- Wszystko ok? - Shay podeszła do mnie patrząc się w tym samym kierunku co ja. Kiwnęłam tylko głową i poszłyśmy dalej prosto w stronę drzwi z numerem XIII. Gdy przekroczyłam próg klasy usłyszałam czyiś pisk, a zaraz potem nieznane mi ramiona oplotły mnie w silnym uścisku.
- Lilliano! Czemu mi wczoraj nie odpisywałaś? Martwiłam się! - Lucy prawie mnie dusząc powiedziała z wyrzutem w głosie,jednak w jej oczach nadal tańczyły iskierki. Westchnęłam i odwzajemniłam uścisk mojej przyjaciółki.
- Lu, zostaw Lil bo ją jeszcze udusisz - Troian stanęła za nami i zaśmiała się widząc naszą przytulankę. Gdy zaczęłam się bezsensownie tłumaczyć Lucy z powodu mojego wczorajszego niereagowania na jej smsy, do klasy wszedł profesor co sprawiło, że wyratował mnie z opresji.
- Dzień dobry,dzisiaj zajmiemy się... - Zaczął nauczyciel matematyki,jednak skrzypnięcie oznaczające otwieranie drzwi przeszkodziło mu w wypowiedzeniu dalszej części zdania. Wysoki,szczupły chłopak z burzą loków na głowie i czarnych okularach słonecznych na nosie, wszedł do klasy, a na jego widok miałam wrażenie, że wszyscy dookoła mnie wciągnęli głębiej powietrze.
- Przepraszam za spóźnienie - Z ust bruneta wydobyło się ciche chrypnięcie, a jego niski głos sprawił, że po moim ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz. 
- Ah tak... - Powiedział raczej do siebie profesor i rzucił w stronę chłopaka tylko przelotne spojrzenie, po czym kontynuował swój wykład. Co jest kurwa? Mi jako nowej zrobili jakieś idiotyczne powitanie, a ten tylko wszedł,mruknął coś pod nosem i usiadł. Chyba,że...
- Shay - Szepnęłam do mojej przyjaciółki siedzącej obok,która popatrzyła pytająco w moją stronę - Kto to jest? - Zapytałam pokazując niezauważalnie w stronę lokatego chłopaka. Dziewczyna patrząc we wskazany przeze mnie kierunek mocniej wciągnęła powietrze do płuc. 
- Wystarczy ci tylko to, że to nie jest towarzystwo dla ciebie - Odpowiedziała lekko zdenerwowana i powtórnie skupiła swoją uwagę na starym profesorze. Nie rozumiem co się dzisiaj stało z tymi ludźmi,ponieważ w klasie było tak cicho, że aż słyszałam muchę przelatującą co chwilę nad głową matematyka. Z zaciekawieniem odwróciłam powoli głowę przez jedno ramię w stronę obcego, który akurat ściągnął swoje rai-bany, a jego intensywnie zielone tęczówki spoczęły prosto w moich brązowych. To on. Wiedziałam,że jego twarz jest mi skądś znana, ale dopiero teraz widząc kolor oczu chłopaka przypomniałam sobie, że to właśnie jego widziałam wczoraj w klubie. Dziwnym było wtedy dla mnie, że chłopak którego nigdy wcześniej nie widziałam, tak po prostu przysiadł się do najgorszych chłopaków ze szkoły, którzy spędzali czas tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie chyba, że akurat byli zajęci pogrywaniem z jakimiś naiwnymi panienkami. Do końca lekcji nie popatrzyłam już w stronę chłopaka, jednak mogłabym przysiąc,że brunet co chwilę patrzy w moją stronę. Po zakończonej matematyce i kilku ostatnich lekcjach, odetchnęłam z ulgą, że w końcu tydzień się zakończył. Po pierwszej lekcji na której go widziałam tajemniczy chłopak zniknął, jakby rozpłynął się w powietrzu. Nie interesowało mnie to jakoś specjalnie, ale było coś w nim takiego, że miałam ochotę wiedzieć dokładnie gdzie się udał, z kim i dlaczego. Potrząsnęłam głową, by obudzić się z dziwnego transu, po czym ruszyłam wraz z moimi przyjaciółkami w stronę szafek. Nagle usłyszałam swoje imię wykrzykiwane co chwilę przez osobę biegnącą w naszym kierunku. Gdy postać zatrzymała się przed nami, na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech.
- Uff, wreszcie was znalazłem. Czemu wy do jasnej cholery musicie przez cały dzień mnie unikać? Czuję się odrzucony - Wysoki, szczupły blondyn z rozwichrzonymi włosami i zaróżowionymi policzkami, oparł ręce na swoich kolanach, żeby móc zaczerpnąć więcej powietrza. Lekko opalona cera, prosty nos i błyszczące jak gwiazdy piwne oczy tworzyły razem naprawdę ciekawy widok.
- Cześć Luke! Jak tam? - Troian również posłała w stronę chłopaka uśmiech i podeszła w jego stronę. Luke Hemmings był o rok starszy od naszej czwórki, a przede wszystkim był moim przyjacielem. Spędzając pierwszy dzień w nowej szkole czułam się samotna, gdyż Shy akurat leżała chora w łóżku i nie było mowy o tym żeby chociaż na kilka minut się z niego ruszyła. Wtedy właśnie Luke wpadł na mnie zza zakrętu rozsypując wszystkie moje notatki i właśnie w taki sposób zaczęła się nasza przyjaźń.
- Hej, o co chodzi? - Powiedziałam cmokając go w policzek. Na jego twarzy zagościł słodki uśmiech.
- Dzisiaj wieczorem tam gdzie ostatnio jest organizowana fajna impreza. Większość ludzi ze szkoły na niej będzie, więc jest to miejsce w którym, zwłaszcza ty Lil, możesz zapoznać się z fajnymi ludźmi. Idziecie? - Blondyn popatrzył na nas z wyczekiwaniem w oczach. Dziewczyny po chwili odpowiedziały twierdząco, jednak ja nadal miałam lekkie wątpliwości.
- Lily? No chodź ze mną, będzie fajnie - Popatrzyłam na łagodną twarz Luck'a, który chwycił moją dłoń w swoją i czekał na moją odpowiedź.
- Zgoda - Słysząc to chłopak cmoknął mnie w policzek.
- No i świetnie. To o 18:30 będę po ciebie Lily, a z dziewczynami jeszcze się umówię - Powiedział i zniknął z mojego pola widzenia. Na końcu korytarza dostrzegłam jakiś ruch, który przyciągnął moją uwagę. Harry opierający się o jedną z szafek, przyglądał się z obojętnym wyrazem twarz sytuacji zaistniałej pomiędzy moimi przyjaciółmi a mną i jak gdyby nigdy nic odszedł, naciągając kaptur na głowę, gdy zobaczył moje zdezorientowane spojrzenie na sobie. Ostatnim co zobaczyłam była burza loków ukryta pod czarną osłoną, znikająca w tłumie za zakrętem.


Ufff, w końcu skończyłam I rozdział! Bardzo się cieszę z tego powodu i muszę wam zdradzić, że II jest już w przygotowaniu bo zbyt długo czekałam z tym. Przepraszam za taką długą nieobecność, ale teraz koniec pierwszego semestru, oceny..eh sami rozumiecie ;) I co? Jak wrażenia po pierwszym rozdziale? Macie może jakieś ciekawe pomysły na kolejne części? :) Z chęcią wszystkie przeczytam ;* Nie powiem wam kiedy dokładnie pojawi się II, ale mam nadzieję,że już całkiem niedługo :) Zapraszam również do wchodzenia na blog Imaginy o One Direction, którego również jestem autorką (Alex). Wiem, że rozdział dodaję późno, ale mam nadzieję, że jeszcze nie wszyscy z was śpią ;) Liczę na przynajmniej trzy, szczere komentarze z waszej strony :) Miłej nocy xx
PS: Jeśli są jakieś błędy stylistyczne i interpunkcyjne to poprawię je jutro ;) 

środa, 1 stycznia 2014

Prolog

Gdy podjechałem pod wyznaczone miejsce, mój wzrok od razu przykuł ogromny napis The Bayd's Bar znajdujący się na dachu budynku. Wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i opierając łokieć o szybę,zaciągnąłem się mocniej papierosem,którego trzymałem przez cały ten czas w dłoni. Przeczekałem jeszcze pięć minut,po czym opuściłem pojazd. Pewnym krokiem ruszyłem w stronę wejścia, wgniatając nie do końca wypalonego skręta w ziemię. Wchodząc od razu dopadł mnie tak dobrze znany zapach alkoholu i papierosów oraz pewnie czegoś mocniejszego. Kierując się w głąb pomieszczenia moje spojrzenie zatrzymało się na stoliku,przy którym siedziała czwórka osób,z którymi byłem na dzisiaj umówiony

- Cześć chłopaki - Powiedziałem podchodząc bliżej i ściągając kaptur z głowy
- Harry! - Powiedział blondyn,którego oczy na mój widok rozbłysły. Chłopak wstał i przyjacielskim gestem objął mnie. Dosiadłem się do nich przy okazji zamawiając od kelnerki szklankę whisky
- Myśleliśmy, że już nie przyjdziesz - Mulat,który obracał coś pomiędzy palcami, uśmiechnął się szyderczo w moją stronę.
- Sorry, ale miałem lekki problem na drodze - Odpowiedziałem, biorąc do ust moje przed chwilą przyniesione zamówienie. Wszyscy popatrzyli na mnie pytająco
- Nie mów,że już zdążyłeś podpaść policji - Powiedział brunet o brązowych oczach, a na jego twarzy zagościło rozbawienie. Wzruszyłem ramionami na co oni wybuchnęli śmiechem
- Lou, działo się coś wartego uwagi podczas mojej nieobecności? - Podniosłem wzrok na szatyna o błękitnym spojrzeniu,który jak dotąd siedział cicho
- Nie,ale Dan pewnie będzie chciał cię zobaczyć po twoim powrocie - Skinąłem głową i zapatrzyłem się w roztapiające kostki lodu,znajdujące się w mojej whisky. Oderwałem wzrok, który zatrzymał się na grupce dziewczyn wchodzących akurat do środka. Śmiejąc się podeszły do jednego ze stolików i zgrabnie usiadły na krzesłach. Jedna z nich, jakby czując mój wzrok na sobie, spojrzała prosto w moje oczy, po czym natychmiast się odwróciła widząc, że bacznie jej się przyglądam.
- Kto to? - Zapytałem chłopaków nadal nie spuszczając oczu z dziewczyny. Jak na rozkaz wszyscy popatrzyli się w tym samym kierunku co ja
- Która? - Spytał Lou, przenosząc spojrzenie na mnie
- Blondi - Słysząc wypowiedziane przeze mnie słowa, mój przyjaciel wybuchnął gromkim śmiechem. Posłałem w jego stronę rozdrażnione spojrzenie nie znając powodu jego reakcji.
- Stary, to jest Liliana Morgan. Jej tatulek jest jednym z najbogatszych biznesmenów w Nowym Jorku i mieszka w Downtown. Jakieś dwa tygodnie po twoim wyjeździe przeprowadziła się tutaj z rodzicami z Melbourne i razem z przyjaciółeczkami chodzi do naszej szkoły. Czyli inaczej, dziewczyna zupełnie nie dla ciebie - Zakończył mój przyjaciel, a ja znów zatopiłem usta w alkoholu.
- Gorąca jest - Powiedziałem obojętnym tonem. Moi kumple znowu się zaśmiali. Nagle na twarz Zayn'a wpłynął szyderczy uśmiech.
- Załóżmy się - Powiedział patrząc wyzywająco prosto na mnie - Daję ci miesiąc na przelecenie Lily. Jeśli wygrasz przez następne dwa miesiące będę woził towar za ciebie, jeśli nie, ustępujesz mi twoją pozycję w gangu - Dookoła naszego stołu zapanowała ciężka atmosfera. Przez myśl przemknęło mi pojedyncze "Nie", jednak słowa same wypłynęły z moich ust.
- Zgoda - Uścisnąłem wyciągniętą dłoń Malika, po czym opadłem na siedzenie za mną.
- Pamiętaj, miesiąc -



No i mammy prolog ;) Jak już zauważyliście zmieniłam fabułę opowiadania i głównych bohaterów. Nie wiem kiedy pojawi się pierwszy rozdział, ale postaram się jak najszybciej. Pod następnym rozdziałem będzie dłuższa notka obiecuję, bo teraz mi się bardzo spieszy. 
Bardzo by mi było miło, gdybyście w komentarzach wyrazili swoją opinię :) 
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! :* <3